Odniosła spektakularny sukces gospodarczy, podawana za model i wzór do naśladowania, przez lata była na ustach niemal wszystkich przywódców świata, nawet Donald Tusk uważał, że Polska powinna podążać tą samą drogą co ona – gospodarka Irlandii, bo o niej mowa po latach szybkiego tempa wzrostu gospodarczego i ekonomicznych sukcesów popada w recesję. Czy zatem nadal warto dziś być drugą Irlandią?
Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat gospodarka Irlandii przeszła niewyobrażalną transformację gospodarczą. Z biednego kraju na uboczu Europy szybko przerodziła się w lidera europejskiej gospodarki. W szczytowym okresie swojego rozwoju poziomem PKB per capita, ustępowała tylko Luksemburgowi. Ale dziś już nie jest tak samo. Kraj ten boryka się z olbrzymimi problemami gospodarczymi. Spada nie tylko tempo wzrostu gospodarczego oraz rośnie stopa bezrobocia, ale również skala prowadzonych inwestycji zagranicznych – które doprowadziły ten kraj na szczyty gospodarczego sukcesu – uległa gwałtownemu pogorszeniu. Może warto więc dziś zadać sobie proste pytanie, czy Irlandia może być nadal przedstawiana jako wzór do naśladowania dla pozostałych państw członkowskich Unii? Czy może jest tak, że irlandzka „recepta na sukces” się już zdezaktualizowała?
Nikt nie wróżył jej sukcesu
W początkach lat 80-tych nawet najwięksi irlandzcy optymiści nie sądzili, że ich kraj jest stać na tak olbrzymi sukces gospodarczy, który niebawem miał nadejść. Gospodarka irlandzka w latach 80-tych znajdowała się bowiem w poważnych tarapatach. Trapiona niskim tempem wzrostu gospodarczego, wysoką inflacją, dużym bezrobociem oraz przyrastającym z kwartału na kwartał poziomem deficytu budżetowego uchodziła za jeden z najuboższych regionów Starego Kontynentu. W latach 1980 – 1986 realny wzrost PKB wynosił średnio 2,3 proc. rocznie, a poziom wydatków rządowych oscylował w granicach 50-55 proc. PKB. Do tego dochodził – dziś zupełnie niewyobrażalny jak na ten kraj – wysoki poziom deficytu budżetowego, który w roku 1985 sięgał 10 proc. wartości PKB. Nieciekawie wyglądała także sytuacja z zadłużeniem kraju. Dług publiczny w roku 1987 przekroczył wartość 110 proc. PKB. Postępujący, aż do końca lat 80-tych, rozkład irlandzkiej gospodarki wywołał dużą skalę napięć w społeczeństwie, co „zaowocowało” tym że coraz większa liczba osób decydowała się na opuszczenie kraju. W latach 1981 – 1990 z Irlandii wyjechało ponad 200 tys. osób.
…a jednak się „udało”
W obliczu tak dramatycznej sytuacji gospodarczej kraju władze nie miały innego wyjścia, jak tylko przeprowadzić gruntowne zmiany w sposobie jego funkcjonowania. Zmiany systemowe oraz instytucjonalne, które zostały wdrożone w początkach lat 90-tych spowodowały że gospodarka Irlandii zaczęła wreszcie odzyskiwać swój wigor i przy pomocy MFW zaczęła podążać we właściwym kierunku. Lata 1995 – 2001 to już czas, w którym gospodarka Irlandii świętuje swoje największe sukcesy. W tym okresie średnioroczne tempo wzrostu gospodarczego nieustannie waha się w granicach 9,0 – 11,3 proc. PKB. A to oznacza, że jest ono dwu- trzykrotnie wyższe od tego, które w tym samym okresie czasu odnotowywują gospodarki krajów UE oraz OECD. Co więcej, imponujący wzrost odnotowywuje również wskaźnik PKB per capita, który w roku 1999 przekracza poziom 22,5 tyś. USD, a więc znacznie powyżej średniej unijnej. Przeobrażeniu ulega także struktura całej gospodarki. To sektor usług i budownictwa zaczyna odgrywać (głównie za sprawą napływu dużej liczby zagranicznych inwestycji) coraz istotniejszą rolę w tworzeniu wartości dodanej PKB.
Sukces, ale jakim cudem?
Sukces gospodarczy Irlandii był możliwy przede wszystkim dzięki umiejętnie prowadzonej polityce gospodarczej, co miało miejsce niemal na wszystkich jej szczeblach. Głównymi składnikami sukcesu były: reformy strukturalne, skala napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych, dynamiczny wzrost popytu krajowego – napędzanego głównie przez wysoki poziom popytu inwestycyjnego, wzrost eksportu (Irlandia przekształciła się z importera w eksportera, głównie za sprawą podmiotów zagranicznych inwestujących – za jej pośrednictwem – na rynkach pozostałych krajów UE) oraz zmiany uregulowań w funkcjonowaniu rynku pracy. To wszystko w pozytywny sposób przekładało się na poziom wzrostu PKB, poziom zatrudnienia i wydajności pracy, a także rozwój rynku edukacji oraz badań naukowych. Reformy strukturalne przeprowadzone szczególnie w obszarze finansów publicznych państwa pozwoliły Irlandii na zniwelowanie wysokiego poziomu deficytu budżetowego. W roku 1987 stanowił on jeszcze 8,5 proc. PKB, a w roku 1996 spadł do zera. Wyeliminowanie deficytu budżetowego pozwoliło również na ograniczenie – w tym samym roku – wysokości długu publicznego do poziomu 72 proc. PKB. Boom gospodarczy, jaki przeżyli mieszkańcy tego kraju, nie byłby też możliwy gdyby nie pakiet wielostronnych porozumień, jakie władze kraju zawierały z przedstawicielami związków zawodowych, pracodawcami oraz rolnikami.
„Celtycki tygrys” przechodzi kryzys
Gospodarka Irlandii – za swoje osiągnięcia okrzyknięta w latach 90-tych „Celtyckim Tygrysem” – przechodzi dziś poważny kryzys. Po dynamicznym okresie rozwoju, gdy realny wzrost PKB sięgał nawet 11,3 proc., nastały czasy kryzysu i spowolnienia. Na przestrzeni ostatnich siedmiu lat tempo wzrostu gospodarczego w tym kraju spadło do poziomu 4,0 – 7,0 proc. PKB rocznie. Co gorsza, prognozy na rok 2008 są jeszcze bardziej pesymistyczne. Eksperci z MFW przewidują, że wyniesie ono około 1,8 proc. PKB, a przedstawiciele OECD uważają że będzie jeszcze niższe i najprawdopodobniej Irlandia zakończy rok 2008 z tempem wzrostu PKB w okolicy 1,5 proc. Jeśli te prognozy się potwierdzą, a jest to wielce prawdopodobne, to wówczas Irlandia odnotuje najniższe – od roku 1990 – tempo wzrostu PKB. Spowolnienie gospodarcze w negatywny sposób oddziaływuje również na sytuację na rynku pracy. Stopa bezrobocia – choć niewiele – ale jednak systematycznie rośnie. W roku 2008 – według prognoz Ministerstwa Finansów Irlandii – osiągnie ona poziom 4,5 proc., co oznacza wzrost w stosunku do roku poprzedniego o 0,1 pkt. proc. Kryzys na rynku pracy jest również widoczny po zachowaniu naszych rodaków, którzy w coraz większych grupach opuszczają zieloną wyspę, ze względu na brak możliwości znalezienia tam stałego zatrudnienia. Sytuacja na irlandzkim rynku pracy robi się więc nie ciekawa. Świadome tego są także władze kraju, które same zachęcają naszych rodaków (nie tylko zresztą ich) do powrotu do Polski. Dziś trudno przewidzieć czy i jak szybko gospodarka Irlandii jest w stanie przezwyciężyć ten kryzys. Oliwy do ognia niepewności dolewa fakt, iż kraj ten przestaje być konkurencyjny – przede wszystkim pod względem kosztów pracy – w porównaniu z innymi krajami UE oraz ma problemy z utrzymaniem odpowiedniej wydajności pracy, która rodzi przecież zjawiska proinflacyjne. Wszystkie powyżej wymienione czynniki, gdyby je połączyć w jedną, spójną całość, to otrzymalibyśmy obraz który nie napawa zbytnim optymizmem. Irlandia w dłuższej perspektywie najprawdopodobniej poradzi sobie z kryzysem, bo jej gospodarka dysponuje odpowiednim potencjałem. Dziś wskazówką z irlandzkiej lekcji o gospodarce winna być świadomość, że gospodarka to jednak żywy organizm i nigdy nie wiadomo, co i kiedy mu zacznie dolegać. Najlepsza jest więc profilaktyka.
Bartosz Niedzielski