Jak wynika z ostatnich badań TNS-OBOP dla Instytutu Globalizacji aż 25 proc. Polaków skorzysta z oferty oddziału banku zagranicznego działającego w Polsce na zasadzie paszportu europejskiego i sięgnie po tańszy kredyt hipoteczny.
Czy rzeczywiście klienci masowo zaczną korzystać z kredytów oferowanych przez zachodnie banki?
Wypowiedź Michała Macierzyńskiego, analityka Bankier.pl
Popyt na kredyty walutowe, jaki zgłaszają polscy klienci, wcale nie musi i najprawdopodobniej nie będzie zaspokojony przez zachodnie banki działające w Polsce jako oddział. Co więcej oferowane przez tamtejsze instytucje oprocentowanie kredytów w euro, a takie kredyty udziela większość zachodnich banków, wcale nie jest konkurencyjne w stosunku do kredytów złotowych. Minimalna różnica w oprocentowaniu kredytów w euro, przy jednoczesnym narażaniu się na ryzyko kursowe, czyni wręcz taką operację nieopłacalną dla potencjalnego klienta. Może o tym świadczyć przypadek popularnych swego czasu kredytów udzielanych przez rodzime banki właśnie w euro. W 2003 roku doszło do dużej, bo 16% deprecjacji złotego wobec tej waluty. Spowodowało to masowe przewalutowanie kredytów i gwałtowny spadek zainteresowania takimi kredytami. W tym momencie udział tego rodzaju kredytów w ogólnej sprzedaży jest śladowy i ogranicza się praktycznie do osób zarabiających w tej walucie.
Zachodnie banki unikają udzielania kredytów w obcych walutach i taka oferta należy do wyjątków, a nie reguły. Co więcej pobierają one znacznie wyższą marżę ? średnio 2-2,5%, podczas gdy rodzime instytucje przy kredytach złotowych ok. 1-1,5%. Raczej trudno sobie wyobrazić, żeby zdecydowały się na specjalną ofertę dla Polaków, zwłaszcza że mimo wszystko jest to dla nich zbyt mały rynek. Nie wystarczy też sama chęć oferowania kredytów. Liczy się sieć sprzedaży i znajomość lokalnego rynku. Nowy gracz musiałby ponieść również duże koszty związane z wejściem na polski rynek, co przy tak niskich marżach przy kredytach mieszkaniowych stawiałoby sens ekonomiczny całej takiej operacji pod dużym znakiem zapytania. Do tego taka instytucja działałaby wbrew zaleceniom i rekomendacjom polskiego nadzoru bankowego. Trudno jednak wyobrazić sobie bank, który zdecydowałby się na taki krok. Działający od niedawna na polskim rynku Polbank EFG stosuje się do zaleceń zarówno nadzoru greckiego jak i polskiego, a jest to właśnie pierwsza instytucja działającego w Polsce na zasadzie paszportu europejskiego i obsługująca rynek detaliczny.
A zatem fakt, że aż co czwarty Polak stwierdza, że weźmie kredyt za granicą jest w moim przekonaniu jedynie ciekawostką podobną do tej, jak wyniki sondażu o liczbie Polaków zamierzających wyjechać na stałe z naszego kraju.
Prezentowane badania pokazują jednak wyraźnie niechęć klientów do decydowania o istotnych dla nich sprawach ponad ich głowami. Ani Nadzór Bankowy, ani ZBP, ani też same banki nie wyjaśniły w wyczerpujący sposób przyczyn, dla których Polacy mieliby zostać pozbawieni tanich kredytów walutowych. To zaś rodzi uzasadniony opór i niechęć do regulacji narzucanych przez Nadzór Bankowy.