W Polsce toczy się obecnie dyskusja na temat upadłości konsumenckiej. Według szacunków blisko milion gospodarstw domowych dotkniętych jest obecnie problemem niewypłacalności. To ogromny problem społeczny. Bez tej ustawy większość osób nie ma szans, żeby wrócić do normalnego życia. Nie da się zatem zaprzeczyć, że taka ustawa jest bardzo potrzebna. W toku dyskusji nie wolno jednak zapominać o interesie samych banków i osób deponujących w nich oszczędności. Chcąc pomóc jednej grupie, nie można zaszkodzić innej. A właśnie tym grozi zbyt liberalne podeście do problemu bankructwa osób fizycznych.
Upadłość konsumencka to problem wszystkich krajów rozwiniętych. Stojąc przed pokusami współczesnego świata zbyt dużo osób nadmiernie się zadłuża, bezkrytycznie podchodząc do swoich możliwości finansowych. Tak właśnie dzieje się obecnie w USA czy w Wielkiej Brytanii. Z badań przeprowadzonych przez firmę konsultingową Thomas Charles wynika, że już około milion Brytyjczyków znajduje się obecnie na skraju bankructwa.
Jak się okazuje aż 21 proc. konsumentów posiadających zobowiązania w łącznej kwocie przekraczającej 10 000 funtów ma obecnie trudności ze spłatą comiesięcznych rat kapitałowych wraz odsetkami. Wśród osób po rozwodzie lub w separacji, wskaźnik ten wzrósł do 33 proc. Respondenci zapytani o główny powód tak wysokiego zadłużenia przyznają, że są to nadmierne wydatki na cele konsumpcyjne (23 proc. badanych).
W Polsce przyczyny problemów ze spłatą zobowiązań są zupełnie inne, ale problem pozostaje wciąż ten sam. Warto jednak pamiętać, że wraz z bogaceniem się społeczeństwa, coraz częściej będziemy zbliżać się do modelu zachodniego, gdzie wiele osób musi ogłosić bankructwo właśnie przez zbyt dużą konsumpcję. Niestety w rodzimych warunkach może to oznaczać zbyt wysoki kredyt na własne, niekoniecznie duże mieszkanie?
Komentarz Marcina Dziadkowiaka, eksperta Bankier.pl
Wzrost stopnia zadłużenia i wydatków konsumenckich to zjawiska o długoterminowym charakterze. Z tego też względu wymaga wprowadzenia rozwiązań systemowych. Samym uchwaleniem nowej ustawy nie rozwiąże się wszystkich problemów. Aby zmniejszyć ryzyko upadłości konsumenckiej należy próbować zmienić mentalność ludzi poprzez odpowiedni system edukacji, który powinien rozpocząć się już w pierwszych latach nauczania. Może to być trudne, bo taka postawa w dłuższym okresie negatywnie wpłynęłaby na wysokość zysków handlowców i instytucji finansowych. Wydaje się jednak, że ustawa pozwoliłaby zrównoważyć racje obu stron. Banki będą musiały rozważniej podchodzić do ryzyka nadmiernego zadłużenia się klientów, a konsument w razie problemów będzie mógł pozbyć się raz w życiu balastu nagromadzonych kredytów. W takiej sytuacji to w interesie samych banków będzie leżała edukacja rynku.