– Szacuje się, że w czasie pandemii ok. 30–40 proc. osób zaprzestało immunoterapii alergenowej – informuje prof. Krzysztof Kowal z Polskiego Towarzystwa Alergologicznego. W przypadku osób uczulonych na jad osy, szerszenia czy pszczoły odczulanie jest traktowane jako terapia ratująca życie. W Polsce tą metodą było leczonych ok. 3 tys. pacjentów, ale w czasie pandemii 1/3 z nich zrezygnowała lub straciła możliwość terapii. Wiąże się ona bowiem z koniecznością comiesięcznych wizyt w szpitalu. Alergolodzy i pacjenci już od dłuższego czasu apelują do Ministerstwa Zdrowia o wprowadzenie immunoterapii także w warunkach ambulatoryjnych, bez potrzeby hospitalizacji. W tym celu konieczna jest jednak refundacja immunoterapii jadami typu depot, o przedłużonym uwalnianiu alergenu. – Byłoby to nie tylko lepsze dla pacjentów, ale i tańsze dla systemu – wskazują eksperci.
– W Polsce odczulanych jest ok. 3 tys. osób uczulonych na jady owadów błonkoskrzydłych, te procedury wykonuje się w 33 ośrodkach w całym kraju. Niestety w dobie COVID-19 z różnych powodów doszło do znacznej redukcji liczby osób poddawanych temu leczeniu. Szacuje się, że mniej więcej 30–40 proc. osób zaprzestało tej procedury – mówi prof. Krzysztof Kowal, przewodniczący Sekcji Immunoterapii Polskiego Towarzystwa Alergologicznego.
Dla osób uczulonych na jad owadów błonkoskrzydłych, czyli np. osy, szerszenia czy pszczoły, zwykłe użądlenie może się skończyć wstrząsem anafilaktycznym. Dlatego immunoterapia alergenowa – nazywana popularnie odczulaniem – jest w tym przypadku traktowana jako terapia ratująca życie. To jedyna metoda przyczynowego leczenia tego typu alergii i szansa uniknięcia ciężkiej reakcji alergicznej. Jej skuteczność wynosi nawet 90 proc.
– Pandemia COVID-19 spowodowała znaczne ograniczenie dostępności tego leczenia. Przyjmowanie pacjentów w wielu ośrodkach zostało wstrzymane, ponieważ część z nich została przemianowana na szpitale jednoimienne. Pacjenci musieli przerwać leczenie albo zostali przekierowani do innych placówek. Co istotne pacjent, który przerywa leczenie, następnym razem musi zaczynać procedurę od początku. Te lata dotychczasowego leczenia idą na marne, to jest też dużo droższe dla systemu. Poza tym wielu pacjentów boi się w tej chwili dużych ośrodków szpitalnych – mówi Grzegorz Baczewski, wiceprezes Fundacji Centrum Walki z Alergią.
Immunoterapia buduje tolerancję organizmu na dany alergen. Polega na podawaniu pacjentowi niewielkich dawek alergenów, które z czasem organizm uczy się tolerować. To metoda bezpieczna i stosowana od wielu lat, nawet u dzieci.
– Bardzo wiele złożonych mechanizmów immunologicznych prowadzi do tego, że organizm niektórych osób rozpoznaje alergen jako coś obcego, co należy zwalczyć, i odpowiada reakcją alergiczną, a nieraz ciężkim wstrząsem. U tych pacjentów, poddanych odczulaniu, udaje się uzyskać tolerancję tego alergenu. My podajemy ten alergen przerobiony, we właściwej formie, w iniekcji – i w ten sposób prawie każdego pacjenta potrafimy do niego przyzwyczaić, uzyskując efekt terapeutyczny – mówi prof. Marek Jutel, prezydent Europejskiej Akademii Alergologii i Immunologii Klinicznej (EAACI). – Odczulanie to leczenie wpływające na jakość życia, ponieważ bardzo istotnym objawem alergii na jady owadów jest lęk. To jest lęk paraliżujący, który u wielu pacjentów powoduje wręcz niemożność prowadzenia normalnego życia. Zwłaszcza w miesiącach letnich, kiedy mamy do czynienia ze zwiększoną aktywnością os, pszczół, trzmieli i szerszeni.
W Polsce immunoterapia alergenowa na jad owadów błonkoskrzydłych jest wykonywana wyłącznie w warunkach szpitalnych. Pacjent musi zgłaszać się do szpitala średnio raz w miesiącu przez kilka lat.
– Procedura immunoterapii alergenowej na jady owadów błonkoskrzydłych w Polsce wykonywana jest wyłącznie warunkach szpitalnych. Chory musi być hospitalizowany w celu podawania szczepionki – potwierdza prof. Krzysztof Kowal.
– To jest pewnego rodzaju zaszłość historyczna, ponieważ ta immunoterapia została wprowadzona stosunkowo późno i przez nieliczne ośrodki. Utarło się, że ci pacjenci bezpiecznie będą odczulani w warunkach szpitalnych i tak pozostało przez długie lata. Tymczasem świat zrobił duży postęp i dziś tylko niewielka część pacjentów jest odczulana w warunkach szpitalnych. Gros jest poddawanych odczulaniu w warunkach ambulatoryjnych. To wynika m.in. z tego, że nastąpił duży postęp, jeżeli chodzi o szczepionki, które są w tej chwili znacznie bezpieczniejsze niż kilkadziesiąt lat temu, kiedy mieliśmy do czynienia głównie z roztworami typu wodnego, które były natychmiast uwalniane do organizmu i stosunkowo często powodowały objawy niepożądane. Dziś mamy nowoczesne szczepionki typu depot, gdzie ten alergen uwalnia się bardzo wolno – dodaje prof. Marek Jutel. – Z mojego punktu widzenia to duża przesada, żeby traktować immunoterapię jadami owadów jako bardziej niebezpieczną niż inne rodzaje leczenia.
Co istotne, dla wielu pacjentów konieczność comiesięcznych wizyt w jednym z 33 ośrodków, które prowadzą immunoterapię alergenową, jest mocno problematyczna. Dlatego w ogóle nie decydują się na leczenie albo rezygnują z niego w trakcie.
– Pacjent musi wziąć dzień wolny w pracy, musi wziąć zwolnienie, musi wydać pieniądze na dojazd, na cały dzień spędzony w szpitalu. Tak więc dla pacjentów są to dość duże koszty, a mówimy tu o bardzo długim, pięcioletnim okresie leczenia – zauważa Grzegorz Baczewski, wiceprezes Fundacji Centrum Walki z Alergią.
Alergolodzy, jak i sami pacjenci już od dłuższego czasu apelują do Ministerstwa Zdrowia o to, aby wprowadzić immunoterapię także w warunkach ambulatoryjnych, bez potrzeby hospitalizacji. W tym celu konieczna jest jednak refundacja immunoterapii jadami typu depot, o przedłużonym uwalnianiu alergenu. Są one bezpieczne i minimalizują ryzyko wystąpienia u pacjenta reakcji niepożądanej.
– Te szczepionki zdecydowanie powinny być refundowane, podobnie jak w przypadku pacjentów uczulonych np. na roztocza, sierść kota czy pyłki traw. Tutaj wskazanie jest nawet o wiele silniejsze, bo to jest terapia ratująca życie, więc nie widzę powodu, dla którego te szczepionki nie mogłyby zostać objęte refundacją – mówi prof. Marek Jutel.
– Refundacja apteczna umożliwiłaby poszerzenie leczenia, wyjście poza system szpitalny. Ambulatoriów jest w Polsce znacznie więcej niż tych ośrodków, w których obecnie pacjenci są leczeni – dodaje Grzegorz Baczewski. – To już bardzo dobrze funkcjonuje na Zachodzie, gdzie jest współpraca lekarza prowadzącego z pacjentem, który ma możliwość wyboru metody leczenia.
Według lekarzy rozszerzenie dostępu do immunoterapii alergenowej w ambulatoriach skłoniłoby większą liczbę osób do poddania się tego typu leczeniu i zadbania o swoje zdrowie i bezpieczeństwo. Co istotne, byłoby to też tańsze dla systemu ochrony zdrowia.
– Taka procedura jest stosunkowo droga, ponieważ koszty obejmują nie tylko samą szczepionkę i procedurę medyczną, ale i np. koszty hotelowe – mówi prof. Krzysztof Kowal. – Umożliwienie ambulatoryjnej opiece specjalistycznej wykonywania tego typu procedur mogłoby, po pierwsze, zwiększyć ich dostępność, a po drugie – znacznie obniżyć koszty, co oczywiście byłoby bardzo korzystne dla całego systemu.
Jak podkreśla, w całej Europie standardem jest obecnie przenoszenie większości procedur odczulania na jady owadów błonkoskrzydłych do warunków ambulatoryjnych.
– W Austrii jeszcze kilka lat temu proces immunoterapii oparty na stopniowym zwiększaniu dawek realizowano w szpitalach. To było tradycyjne podejście. Jednak – czerpiąc inspirację z Hiszpanii – opracowaliśmy nowy system, który okazał się bezpieczny i skuteczny. W tej chwili coraz więcej pacjentów przyjmuje rosnące dawki preparatów ambulatoryjnie w ramach specjalistycznych ośrodków (AOS) lub nawet w prywatnych gabinetach lekarskich. Pacjenci bardzo sobie to cenią ze względu na bezpieczeństwo. Zarówno oni, jak i lekarze mogą oszczędzić w ten sposób dużo czasu – mówi prof. Günter Sturm, przewodniczący Grupy Roboczej ds. Nadwrażliwości na Jad Owadów Europejskiej Akademii Alergii i Immunologii Klinicznej (EAACI).
Jak podkreśla, pacjenci – jeżeli mogą wybierać pomiędzy pobytem w szpitalu a leczeniem ambulatoryjnym – zwykle wybiorą to drugie.
– W Austrii zarówno dawkowanie w ramach pobytu w szpitalu, jak i ambulatoryjne jest refundowane, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by poddać się immunoterapii poza szpitalem. Pacjenci są zadowoleni i jest to dużo tańsze dla systemu ochrony zdrowia, więc w ostatnich latach przeszliśmy z podawania rosnących dawek w szpitalu do trybu ambulatoryjnego, bo jest to bezpieczne i skuteczne – mówi prof. Günter Sturm.